niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 1

Przepraszam, że czekaliście na niego tak długo, aczkolwiek miałam pewne problemy z napisaniem go. Mam nadzieję, że Wam się spodoba i że napiszecie chociaż najkrótszy komentarz. To na prawdę pomaga ☺

Ammalinne

Ps. Przepraszam za błędy, rozdział niezabetowany.

Pss. Wiem, że jest krótki, kolejny będzie dłuższy. Obiecuję

Jazda pociągiem do Hogwartu zawsze była nudna, dłużąca się i praktycznie tylko przyjaciele mogli coś na to poradzić. Alicia uśmiechnęła się do okna ironicznie. Przyjaciele. Pfff. Nigdy nie miała przyjaciół. Nie tutaj. A co do dopiero teraz, kiedy do szkoły wróciła zaledwie ćwierć ostatniego rocznika. Każdego wzrok wyrażał ból i strach, jednak ona zamaskowała swoje uczucia. Jak prawdziwa Ślizgonka.
- Hej Al, mogę się dosiąść? - w drzwiach stanęła Padma Patil. Szatynka od razu ją zmierzyła. Miła brunetka o dużych oczach z zamiłowaniem do plotek. I do eliksirów. A raczej do ich nauczyciela.
- Jasne, siadaj. - mruknęła Alicia. Dziewczyna usiadła naprzeciwko koleżanki i spojrzała na nią przenikliwie. Clark musiała przyznać, że czuła się pod tym spojrzeniem niezręcznie.
- Jonas zginął? - nagle rzuciła bliźniaczka w powietrze. Alicia spojrzała na nią wściekła, na co Patil skuliła się w sobie.
- Tak moja kochana plotkareczko. Specjalnie dla Ciebie powiem Ci jeszcze jak. - wysyczała podchodząc do przerażonej brunetki. - Zabił go Hector Dubnn. Jeden z najmłodszych wyznawców. Oh, teraz pewnie kolejne pytanie, w jaki sposób zginął? Nie, nie od avady. - przez oczy mówiącej przemknął się cień nadając jej na prawdę strasznego wyglądu. - Hector odcinał mu skórę kawałek po kawałku i rzucał ją ptakom na pożarcie. Chciał aby mój brat klęczał, błagał o litość, płakał, krzyczał lub wzywał pomoc. Jednak tak się nie stało i zostawił go samego w Zakazanym Lesie na pastwę innych zwierząt.Po kilku godzinach Jonas się wykrwawił na polanie leżąc sam i czując jak kruki go jedzą. Mam nadzieję, że jesteś zadowolona, że to usłyszałaś. Jako jedyna, poza mną i ministerstwem.
- Nie... Przepraszam. - szepnęła a z jej oczu trysnęły łzy. Alicia roześmiała się, jednak nie było w tym ani trochę śmiechu.
- Co mi to da? Mój brat nie żyje, a Ty zaraz polecisz do swoich przyjaciółeczek i im wszystko opowiesz. - parsknęła. Brunetka spojrzała jej w oczy i zamarła, gdy zobaczyła w nich niezdrowy ogień. Nagle Alicia się po prostu uspokoiła i usiadła na swoim miejscu. Wyjęła książke z torby i zaczęła czytać zupełnie ignorując płaczącą Patil. Nagle usłyszała cichy szept.
- Zmieniłaś się. - szepnęła Padma wciskając się w siedzenie. Szatynka spojrzała nad nią zza książki i zastanowiła się nad słowami dziewczyny.
- Każdy się zmienił, taka kolej rzeczy. Nie żyliśmy w pięknych czasach, wydarzenia odbiły na nas piętno, głównie na psychice. Nie tylko ja się zmieniłam. - odpowiedziała i ponownie zagłębiła się w lekturze.
- Nie możesz się poddać wspomnieniom. Żyj chwilą i dbaj o przyszłość, bo przeszłości nie zmienisz. - bliźniaczka ponownie przerwała ciszę w przedziale. Zrezygnowana Clark odłożyła książke i spojrzała uważnie na Krukonkę.
- Nie mogę się poddać wspomnieniom? Oj uwierz mi, że mogę, bo robię to od dobrych kilku miesięcy codziennie rozdrapując rany i przypominając sobie każdy moment wojny z Voldemortem. - mówiła spokojnym, opanowanym głosem. - Ja przynajmniej wymawiam imię tego czarnoksiężnika, a Ty nadal mówisz "Sam-Wiesz-Kto". Taka jesteś odważna.
- To wcale nie tak! - krzyknęła brunetka rumieniąc się na całej twarzy. Oczy Alici zabłysły.
- A jak? - zapytała starając się ukryć ironię i zamienić ją na zwykłą ciekawość.
- Nie zrozumiesz. - Patil spojrzała na widoki za oknem. Clark uśmiechnęła się smutno i położyła na siedzeniu. Zamknęła oczy aby dać do zrozumienia koleżance, że to koniec rozmowy i zanurzyła się w swoich myślach. Tak jak przypuszczała Padma nie dorosła przez ten cały czas. Była nadal tym małym dzieckiem plotkującym o chłopakach, modzie i różnych pogłoskach. Czy tylko ona dorosła? Ciężko westchnęła i zapadła w sen pełen koszmarów i wskazówek, których nie rozumiała i nie chciała rozumieć.

********

Alicia wyszła z pociągu już przebrana w szatę i "pogodzona" z Patil. Od razu ruszyła w kierunku Hogwartu ale ktoś położył jej dłoń na ramieniu i zatrzymał. Zaskoczona odwróciła się i zobaczyła Justina.
- JUSTIN!!! - krzyknęła jak szalona nastolatka i rzuciła się na szyję przyjacielowi. Ten tylko ją objął w pasie i kilka razy obrócił w powietrzu.
- Tak, to ja. - szepnął jej do ucha. - Szukałem Ciebie po przedziałach, ale nie mogłem znaleźć. A jak już wszedłem do tego odpowiedniego to spałaś. - uśmiechnął się krzywo. - Za to Patil chciała mnie gdzieś zaciągnąć nie wiadomo po co.
- Wariatka. - Alicia mruknęła pod nosem i zaczęła iść z przyjacielem w stronę powozów. Ziemia pod jej ciężkimi butami zatapiała się, przed deszcz. Stanęła dopiero przed Śmierciośladami.
- Są na prawdę piękne... - szepnęła głaskając jednego z nich po pysku.
- Nadal żałuję, że ich nie widzę. - stwierdził Jus a Clark zesztywniała.
- Ja Ci zazdroszczę. Nie każdy chce oglądać śmierć obojga swoich rodziców. - odpowiedziała i wsiadła do powozu przed chłopakiem.
- Wiesz, że nie chodziło mi o to. - powiedział i zmusił ją do spojrzenia mu w oczy. - Wiesz, prawda?
- Tak. - zakończyła temat i uśmiechnęła się słabo do chłopaka.
- O wiele lepiej. - skwitował. - I co, dałaś radę?
- Magię niewerbalną? Tak, na obu etapach. Było trudno, ale dałam radę. - zaśmiała się na wspomnienie porozbijanych szklanek i wazonów. I krzyku babci.
- Ja dałem radę tylko na pierwszym etapie. - mruknął pod nosem. Zdziwiła się. - To nie jest zabawne. Poza tym miałem mniej czasu, byłem w Rio, u mugoli. Zresztą wiesz, codziennie dostawałaś ode mnie listy.
- Tak i zdjęcia. -  Alicia uniosła brwi na jego rumieniec.
- Nie chciałem, abyś za mną tęskniła... - starał się wytłumaczyć.
- Jak dobrze, że przy okazji uwielbiasz robić sobie mugolskie "selfie" -  Al zakpiła z chłopaka, a jego twarz przybrała jeszcze bardziej dorodną barwę.
- Wcale nie! - obruszył się na zarzut szatynki. Pokręciła głową rozbawiona. - Rozszyfrowałaś tamten skrypt? - zapytał ściszając głos. Zawachała się się chwilę, jak sformułować odpowiedź.
- Nie do końca, jest bardzo niejasny i sam sobie zaprzecza. - odpowiedziała krzywiąc się.
- Właśnie dlatego trafił do Ciebie, a nie do mnie. Siedziałem nad nim chyba z miesiąc i nie przetłumaczyłem jednej linijki.
- Bo nie potrafisz łączyć wyrazów w pogiczną całość. - stwierdziła sucho.
- Dobra, skończmy ten temat. Lepiej powiedz jak wakacje. - uniknął wybuchu przyjaciółki za co była mu wdzięczna.
- A jakie miały być. Całe ćwiczyłam latanie na miotle i magię niewerbalną. I opiekowałam się babcią. Mam takie interesujące życie. - zironizowała. - A Twoje?
- Niby ciekawe, a jednak nudne. Właściwie siedziałem w jednym miejscu i szkicowałem.
- Znowu miałeś wizje? - Alicia momentalnie się przestraszyła.
- Al, ja cały czas je mam. Co noc, każda inna. Muszę się od nich uwolnić, więc je rysuję.
- Masz je przy sobie?
- Tak, w torbie. Na wszelki przypadek mam też kilka szkicowników i pare paczek ołówków. Może później to się połączy w jedną logiczną całość. - mruknął pod nosem a oczy mu się zamgliły.
- Nie martw się. - szepnęła szatynka i położyła mu dłoń na ramieniu. Ten spojrzał na nią z wdzięcznością.
- Dziękuję za to, że jesteś. - szepnął a dziewczyna położyła mu głowę na ramieniu.
- Jak to się stało, że wróciłeś do Hogwartu? Pisałeś, że to raczej koniec tej edukacji.
- Namówiłem rodziców. - mruknął będąc myślami gdzie indziej. Clark w myślach zaczęła dziękować jego surowym rodzicom i wychwalać ich.

********

Po wejściu na schody prowadzące do Wielkiej Sali dziewczyna się rozchmurzyła właściwie od razu. Hogwart naprawiony i odbudowany wyglądał tak wspaniale jak przed wojną. Obrazy powieszone były  na swoich miejscach, odnowione i podniecone początkiem roku szkolnego. Alicia patrzyła na to z ukrywaną radością. Hogwart to mój dom. To tutaj czuła się bezpieczna.
- Robi wrażenie, prawda? - zapytał Justin idąc za nią i tak samo jak ona rozglądając się na wszystkie strony. Chłonął każdy szczegół z miłością do zamku.
- Niesamowite. Trudno uwierzyć, że kilka miesięcy temu odbyła się tutaj tak krwawa wojna. - szepnęła. Nagle z dala zobaczyła trójcę świętą Gryffindoru i parsknęła.
- Niech zgadnę. Harry Potter i jego świta. - stwierdził Dauson.
- Tak, to oni. Nie wiem jak Ty, ale ja mam ich dosyć. Przedtem tyle afer było z ich powodu, teraz będzie tak samo. - powiedziała z niesmakiem.
- Zawsze możesz ich czymś przekląć. - zaproponował Justin śmiejąc się.
- Oczywiście, że tak. Słyszałeś jak nazywają Granger? Najmądrzejsza czarownica od czasów  Roveny. Aż mi się niedobrze zrobiło, jak to usłyszałam. - brunet skrzywił się.
- Ona jest mądra, ale nie inteligentna. Nie widzi nawet, jak ten Rudy..
- Ron. - poprawiła go automatycznie szatynka
- Robi do niej maślane oczka. - pokręcił głową.
- Ja też bym udawała, aby nie robił sobie nadzieji. - zaśmiała się trochę nieprzyjemnie. Nagle zdała sobie sprawę z tego, co robią.
- Jus, zachowujemy się jak Patil. - zamknęła z całej siły powieki.
- Fakt. - przyznał jej rację w duchu śmiejąc się z spostrzegawczości przyjaciółki.

********

Tym razem ceremonia przydziału wyglądała trochę inaczej. Pierwszaków przydzielono nadzwyczaj szybko do domów a cisza w wielkiej sali była wręcz przytłaczająca. Nikt nie zauważył, gdy a stołkiem stała
nie Dumbledore a McGonagall.  Alicia oraz wielu innych uczniów uśmiechnęła się na wspomnienie poprzedniego i dość szalonego dyrektora.
- Drodzy uczniowie, witam Was w Hogwarcie. Mam nadzieję, że skupicie się na nauce a różnice pomiędzy domami zatrzecie na tyle skutecznie, aby nie było tyle szlabanów i odejmowanych punktów. Smacznego. - dyrektorka skończyła swoją krótką przemowę i usiadła na swoim miejcu a uczniowie zaczęli klaskać. Przynajmniej jedno się nie zmieniło. Szacunek do nauczyciela.
- Jest trochę inaczej prawda? - zapytał Justin nakładając sobie ziemniaków na talerz.
- Trochę. - szatynka przyznała rację chłopakowi i położyła sobie na talerz saładki.
- Znowu na diecie? - zapytał na widok śladowej ilości pożywienia na talerzu przyjaciółki.
- Nie jestem po prostu głodna. - wytłumaczyła się i nabiła na widelec oliwkę, aby chwilę później ją pogryźć i połknąć w zamyśleniu.
- O czym tak myślisz? - ponownie zapytał brunet ze śmiechem. Jak on uwielbiał Alicie i te jej zmienne nastroje!
- Tak właściwie, to o jutrzejszym dniu. O nauce. O egzaminach. I ogólnie o tym roku.
- Fajne rozmyślania. - zakpił Justin.
- Nie kpij Dauson. - zganiła go Clark i spojrzała na stół swojego domu.
- Nie jest źle, mało nas nie ma. - odpowiedział na jej niemie pytanie przyjaciel.
- Dużo jednak też nie jest. - zmarkotniała na wspomnienie jej pierwszej uczty, gdzie uczniów było pełno.
- Fakt. Zacznij się śmiać, co złe już za nami. Ciesz się z tego, co masz. - poradził Al i wstał od stołu. Spojrzała na niego zdziwiona. - Idziesz?
- Jasne.. - wstała od stołu i zaczęła iść z Justinem jak i innymi uczniami w kierunku drzwi. Tłok jej nie przeszkadzał do czasu, aż nie zgubiła bruneta. Szukając go wpadła na jakiegoś ucznia, sprawiając, że oboje się przewrócili.
- Merlinie, przepraszam. - wyszeptała rozgorączkowana podnosząc wzrok na ofiarę swojego gapiostwa. Zamarła.